Szkło borokrzemowe miał kiedyś w piwnicy mój dziadek. Pewnego dnia postanowił mi je podarować, ponieważ akurat potrzebowałam tego materiału. Niosłam je więc, idąc ulicą i wtem nie zauważyłam innego przechodnia, który z całym impetem wpadł na mnie. Szkło nie roztrzaskało się szczęśliwie, ale ja zbiłam sobie chyba wszystkie kończyny, a z nosa ciekła mi krew. Na szczęście człowiek, co na mnie wpadł, pomógł mi doprowadzić się do porządku. Chciał nawet odwieźć mnie na pogotowie, ale odmówiłam.